Wielka wsypa w puławskiej opozycji solidarnościowej
na przełomie lat 1983/1984
Według Aktu Oskarżenia sporządzonego przez wiceprokuratora Prokuratury Rejonowej w Lublinie mgr P. Dudzika w dniu 18 lipca 1984 r.[1], "w dniach 25 i 26 kwietnia 1983 r. w różnych miejscach publicznych na terenie Puław ujawniono kilkaset sztuk ulotek o treści nawołujących do bojkotu obchodów Święta 1-go Maja oraz lżących naczelne organy władzy państwowej i Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Ulotki te sygnowane były przez "Solidarność" Ziemi Puławskiej oraz "Solidarność" Zakładów Azotowych w Puławach[2].
W związku z powyższym w dniu 29 kwietnia 1983 r. Prokurator Rejonowy w Puławach wszczął w tej sprawie śledztwo ..."
Sytuacja w puławskim podziemiu solidarnościowym według wiceprokuratora Dudzika przedstawiała się wówczas następująco:
W dniu 13 grudnia 1981 r. z chwilą ogłoszenia stanu wojennego została zawieszona działalność wszystkich związków zawodowych w tym i NSZZ "Solidarność". Już w początkowym okresie obowiązywania stanu wojennego niektórzy byli działacze NSZZ "Solidarność" rozpoczęli nielegalną działalność związkową, polegającą między innymi na wydawaniu biuletynów, informatorów oraz ulotek.
W pierwszych miesiącach 1982 r. na terenie Puław rozpoczęła działalność nielegalna organizacja pod nazwą Komitet Obrony Narodowej NSZZ "Solidarność" Ziemi Puławskiej. W kwietniu 1982 r. część osób działających w tej organizacji została aresztowana, a następnie skazana wyrokiem Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Organizacja ta swoją działalność oparła na byłych działaczach komisji zakładowych NSZZ "Solidarność" z terenu miasta Puławy. Zajęła się ona drukiem biuletynów oraz ulotek. Ponadto zorganizowano pomoc materialną dla tzw. osób "represjonowanych". Działalność tej organizacji opierała się na systemie piątkowym. Jednocześnie w tym samym okresie rozpoczęły działalność tajne komisje zakładowe NSZZ "Solidarność". Komisje takie powstały między innymi w Zakładach Azotowych w Puławach oraz w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa."
W takiej mniej więcej fazie organizacyjnej puławskiego podziemia niespodziewanie nastąpiła wielka wsypa, obejmująca swym zasięgiem znaczną jego część. Informacje wiceprokuratora na temat puławskiego podziemia mogą wprawdzie zaimponować precyzją, ale dotyczą tylko części środowiska. Prokuratura nie wiedziała bowiem ani o funkcjonowaniu w Puławach Wydawnictwa "Familia"[3], ani o grupach młodzieżowych wywodzących się z Konfederacji Ludzi Wolnych czy "Kreta"[4], ani też o KPN czy innych mniejszych lub większych środowiskach opozycyjnych.
Wszystko zaczęło się latem 1983 r. W przeddzień najważniejszego święta państwowego w PRL[5] i zniesienia (po 586 dniach) stanu wojennego, 21 lipca 1983 r. Sejm uchwalił ustawę "o szczególnej regulacji prawnej w okresie przezwyciężania kryzysu społeczno-ekonomicznego", która przewidywała amnestię dla niektórych więźniów politycznych[6]. Obiecywała ona amnestię m. in. tym działaczom podziemnej "Solidarności", którzy dobrowolnie ujawnią się, złożą wyczerpujące informacje o swojej konspiracyjnej działalności a także ujawnią współpracowników. Był to najcięższy chyba sprawdzian charakterów członków podziemnej "Solidarności", którym zaoferowano oto możliwość bezpiecznego wycofania się z działań konspiracyjnych oraz bezkarność i bezpieczeństwo, ale za cenę donosu na kolegów[7]. Wielu ten egzamin zdało celująco, ale niestety nie wszyscy. Jednym z tych, którzy go z kretesem oblali był Marek Matras, w 1983 r. piastujący stanowiska przewodniczącego tajnej Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w Zakładach Azotowych oraz członka tajnej Regionalnej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" w Lublinie. Ujawnił on przesłuchującym go funkcjonariuszom SB m. in., że:
"W trakcie zebrań RKK ustalono program działania, który realizowany był także na terenie Puław przez Tymczasowy Zarząd Oddziału Ziemi Puławskiej, w skład którego weszły niektóre z osób rozwiązanego Komitetu Obrony Narodowej. Tymczasowy Zarząd Ziemi Puławskiej kierował działaniem tajnych Komisji Zakładowych z terenu Puław.
W skład tajnej Komisji Zakładowej Zakładów Azotowych w Puławach obok Marka Matrasa weszły następujące osoby: Zbigniew Zubowski, Andrzej Owczarz i Jerzy Kustra. Oni to realizując program podziemnych struktur związkowych ustalili w trakcie zebrań, które odbywały się w mieszkaniach prywatnych formy i metody działania na terenie Zakładów Azotowych /-/ członkowie w/w Komisji utworzyli w poszczególnych wydziałach Zakładów Azotowych konspiracyjne struktury, które zajęły się kolportażem wydawnictw podziemnych struktur NSZZ "Solidarność" oraz zbieraniem składek na nielegalną działalność związkową. Podejrzany Andrzej Owczarz i Zbigniew Zubowski oraz Jerzy Kustra kierowali wyżej opisaną działalnością. Byli inicjatorami akcji malowania na terenie Zakładów napisów między innymi takich jak: "ZOMO + SB = SS", "Sowiety to wróg", "PZPR precz z symbolem szubienicy"[8], "Precz z juntą Jaruzela" oraz symboli "Solidarności walczącej". Zorganizowali oni także "akcję balonową", która polegała na kolportażu ulotek przy pomocy balonów. W związku z głoszonymi przez podziemie hasłami bojkotu prasy przeprowadzono akcje rozrzucania na terenie Zakładu dzienników wydawanych przez organa PZPR. Osoby uczestniczące w akcjach inicjowanych przez Komisję Zakładową Zakładów Azotowych niejednokrotnie pod presją psychiczną zmuszane były do wykonywania poleceń osób kierujących nielegalną działalnością. Szereg z tych osób skorzystało z ustawy o amnestii. Tajna Komisja Zakładowa Zakładów Azotowych prowadziła także działalność wydawniczą. Ukazywał się biuletyn Komisji Zakładowej Zakładów Azotowych oraz ulotki sygnowane przez tę Komisję.
Na jednym z zebrań Komisji Zakładowej Zakładów Azotowych poruszona była sprawa poligrafii, którą zorganizować miał Zbigniew Zubowski. O tym, że działalność taka była prowadzona w szerokim zakresie świadczy duża ilość kolportowanych wydawnictw sygnowanych przez Komisję Zakładów Azotowych."[9]
O równie wielkie, jeśli nie jeszcze poważniejsze przestępstwa wiceprokurator Prokuratury Rejonowej w Lublinie, mgr. P. Dudzik oskarżył działaczy "Solidarności" w puławskim Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, pisząc w Akcie Oskarżenia z 18.07.1984 r. :
Podobną szeroką nielegalną działalność związkową prowadziła powstała w 1982 r. Komisja Zakładowa w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa. Pierwsze nielegalne wydawnictwa drukowane były właśnie na terenie tego Instytutu.[10] Było to pod koniec 1981 r. Następnie urządzenia poligraficzne były przenoszone do różnych mieszkań na terenie Puław, gdzie odbywał się druk wydawnictw. Drukiem nielegalnych wydawnictw zajmowali się pracownicy IUNG Zbigniew Lipa, Leszek Biały oraz inne osoby.
Znaczącą rolę w pracy konspiracyjnej Komisji Zakładowej odgrywali pracownicy naukowi IUNG Tadeusz Skiba, Edward Szeleźniak, Julian Migdal i inni, którzy skorzystali z ustawy o amnestii ujawniając swoją działalność. Podejrzany Tadeusz Skiba jak wynika z zeznań świadków Włodzimierza Maziarczyka i Zbigniewa Białego kierował kolportażem nielegalnych wydawnictw struktur "Solidarności" oraz dostarczał je kolporterom. Wydawnictwa te rozprowadzane były na terenie IUNG przez sieć kolporterów zatrudnionych w poszczególnych komórkach organizacyjnych IUNG. Część wydawnictw kolportowanych na terenie IUNG była odpłatna, a pieniądze uzyskane z ich sprzedaży przekazywano m. in. Tadeuszowi Skibie. Kolportażem tych wydawnictw zajmowali się także Edward Szeleźniak i Julian Migdal.Ponadto Julian Migdal uczestniczył w organizacji druku nielegalnych wydawnictw. Z jego inicjatywy Barbara Sadura[11] podjęła się sporządzania matryc do drukowania wydawnictw. Razem z nią czynność tę wykonywała Barbara Misiołek. Od nich też Zbigniew Lipa odbierał matryce, które wykorzystywał do druku. Teksty do biuletynów opracowywane były między innymi przez podejrzanego Grzegorza Wołczyka. Były one w rękopisach bądź w maszynopisach. Przekazywał je on do punktu, w którym sporządzano matryce, bądź Zbigniewowi Lipie w umówionym miejscu. Barbara Sadura i Zbigniew Lipa w czasie okazania rozpoznali biuletyny i ulotki, które zostały przez nich wydrukowane.
Według wiceprokuratora Prokuratury Rejonowej w Lublinie, mgr P. Dudzika równie groźna dla funkcjonowania PRL byli działacze NSZZ "Solidarność" z innych puławskich zakładów pracy oraz z Lubelskich Zakładów Futrzarskich w Kurowie:
Na terenie Puław zorganizowana była sieć kolportażu nielegalnych wydawnictw. Były one rozprowadzane do wszystkich większych zakładów pracy poprzez główne punkty kolportażu. Jak wynika z zeznań Juliusza Bączkowskiego punkty takie były zorganizowane w mieszkaniu podejrzanej Cecylii Wójcik, a w późniejszym okresie w mieszkaniu Marii Kurzępy. Juliusz Bączkowski dostarczył w/w osobom listę zakładów pracy w Puławach i Kurowie, gdzie miały być dostarczane biuletyny. Cecylia Wójcik dokonywała rozdziału posiadanych wydawnictw zgodnie z zakodowanym systemem podanym jej przez Juliusza Bączkowskiego. Z mieszkania Cecylii Wójcik odbierane były biuletyny i inne wydawnictwa przez kolporterów, którzy dostarczali je między innymi do Zakładów Azotowych, IUNG, Zakładów Futrzarskich w Kurowie. Biuletyny do głównych punktów kolportażu dostarczane były przez Zbigniewa Lipę oraz na hasło przez nieznanego mężczyznę. Mężczyzna ten dostarczał wydawnictwa spoza terenu Puław. Właśnie te wydawnictwa kierowane były do poligrafii, gdzie dokonywano ich przedruku. Kolporterzy, którzy zgłaszali się do Cecylii Wójcik i Marii Kurzępy odbierali biuletyny po podaniu hasła. Oni też dostarczali pieniądze uzyskane ze sprzedaży odpłatnych wydawnictw.
Kolportaż wydawnictw na terenie Zakładów Futrzarskich w Kurowie zorganizowałAndrzej Zubowski na polecenie Zbigniewa Zubowskiego. Było to wiosną 1982 r. Zbigniew Zubowski otrzymał od Andrzeja Zubowskiego adres Henryki Zając, która odbierała nielegalne wydawnictwa z głównego punktu kolportażu, a następnie przewoziła je do Kurowa i tam przekazywała Władysławowi Rozmusowi, który kolportował je wśród pracowników miejscowych Zakładów Futrzarskich.
W grudniu 1983 r. kiedy to w wyniku działań podjętych przez Służbę Bezpieczeństwa WUSW w Lublinie szereg osób skorzystało z ustawy o amnestii, podejrzana Zofia Wiśniewska swoim działaniem spowodowała wydanie grudniowego numeru biuletynu Ziemi Puławskiej. W tym celu nawiązała kontakt ze Zbigniewem Lipą polecając mu wydanie tego biuletynu, co miało być odpowiedzią na "represje" w Puławach. Ze Zbigniewem Lipą ustaliła hasło oraz miejsce odbioru wydrukowanych wydawnictw. Jak wynika z zeznań Leszka Białego biuletyn ten wydrukował on. Na hasło ustalone między Lipą a Wiśniewską przekazał on go nieznanemu mężczyźnie. Fakt ten świadczy o tym, że Zofia Wiśniewska odgrywała czołową rolę w podziemnych strukturach NSZZ "Solidarność".
Z przeprowadzonych w sprawie niniejszej przesłuchań pomieszczeń i osób wynika, że "podziemie puławskiej Solidarności" w dużej ilości wydawało i kolportowało nielegalne wydawnictwa takie jak Biuletyny Informacyjne Komisji Zakładowej ZA Puławy, Biuletyny Informacyjne Ziemi Puławskiej oraz ulotki. Ponadto kolportowano nielegalne wydawnictwa z innych regionów kraju takie jak Informatory Regionu Środkowo-Wschodniego, Tygodnik Wojenny, Solidarność Nauczycielska, Tygodnik Mazowsze i wiele innych. Gro informacji umieszczanych w informatorach i ulotkach zawierało treści lżące, wyszydzające i poniżające naczelne organy PRL, fałszywe wiadomości mogące wyrządzić poważną szkodę interesom PRL oraz treści nawołujące do podejmowania działań mających na celu wywołanie niepokoju publicznego. Autorzy publikacji zamieszczonych w biuletynach i ulotkach nawoływali do bojkotu wszelkiej działalności państwowej i gospodarczej, co w konsekwencji kształtowało nastroje niepewności społecznej. Adresatami tych wydawnictw byli robotnicy, jak również młodzież szkół puławskich. Wykorzystując słabą orientację polityczną młodzieży latem 1982 r. "podziemie Puław" zorganizowało wśród młodzieży grupy plakatowe. Konsekwencją tego były aresztowania wśród młodzieży szkół puławskich i związane z tym dramaty rodzinne.
Przykładem tego są ulotki sygnowane przez Solidarność Ziemi Puławskiej skierowane do uczniów i uczennic szkół puławskich wzywające w swej treści do nielegalnych obchodów Święta 1-go maja.
Niemal stałym motywem przewijającym się w tekstach jest stwierdzenie, że Polska jest krajem zniewolonym. Wynika to między innymi z apelu "Solidarności" ZA Puławy "...naszym celem jest wolna, niepodległa, demokratyczna Rzeczypospolita Polska, wolna od komunistycznego terroru ideologicznego i politycznego zniewolenia...", "...nie poprzemy komunistycznych związków zawodowych, czy PRON zorganizowanych w celu ponownego zniewolenia narodu i podporządkowania ojczyzny imperialnym interesom Rosji Sowieckiej". W biuletynie nr 10 z 10.10.1982 r. pisze się "...przeciwstawienie się sowietyzacji narodu, moralne potępienie bezprawia i zbrodni właścicieli PRL, umiędzynarodowienie sprawy polski ma pełne poparcie "Solidarności" jako ruchu społecznego.
Wszyscy podejrzani nie byli dotychczas karani sądownie i posiadają pozytywne opinie w swoim środowisku"[12].
Ten obraz, nad wyraz pochlebny dla puławskiej opozycji solidarnościowej, wiceprokurator wzmocnił jeszcze uwagą, że "Przesłuchani w charakterze podejrzanych ... Zbigniew Zubowski, Tadeusz Skiba, Grzegorz Wołczyk i Zofia Wiśniewska nie przyznali się dodokonania zarzuconych im czynów i skorzystali z przysługującego im prawa odmowy złożeniawyjaśnień. Natomiast Julian Migdal i Władysław Rozmus w swych wyjaśnieniach podali, iż nie prowadzili nielegalnej działalności związkowej". Sposób obrony przez zaprzeczanie wszystkim oskarżeniom lub odmowę zeznań przyjęty przez podejrzanych od czasów KOR-owskich uchodził bowiem za najbezpieczniejszy i nie stwarzający ryzyka przypadkowego zakapowania kolegów.
Aresztowania zaczęły się w końcu grudnia 1983 r.[13] i objęły kilkadziesiąt osób spośród których Aktem Oskarżenia objęto ostatecznie 10 osób: Andrzeja Owczarza (ZA), Zbigniewa Zubowskiego (ZA), Tadeusza Skibę (IUNG), Juliana Migdala (IUNG), Edwarda Szeleźniaka (IUNG), Grzegorza Wołczyka (ZZG "Veritas"), Cecylię Wójcik (RSW "Prasa-Książka-Ruch"), Zofię Wiśniewską ("Bacutil"), Andrzeja Zubowskiego (rencista) i Władysława Rozmusa (LZF Kurów). Pierwszy, jeszcze przed Bożym Narodzeniem, 20.12.1983 r. został aresztowany Andrzej Owczarz, a po nim kolejno C. Wójcik (22.12.83), T. Skiba (27.12.83), E. Szeleźniak (29.12.83), Z. Wiśniewska[14] i Z. Zubowski (29.12.83) oraz G. Wołczyk (9.01.84)[15]. Wobec J. Migdala, A. Zubowskiego i W. Rozmusa zastosowano dozór MO[16].
Ja miałem znacznie więcej szczęścia, gdyż tym razem wszystko skończyło się na sakramentalnym 48-godzinnym zatrzymaniu, ale ponieważ z różnych względów było to doświadczenie niezapomniane, opiszę je drobiazgowo.
W chwili, gdy po mnie przyszli wiedziałem już o wielkiej wsypie, miałem bowiem możność obserwowania z okna Zakładu Roślin Pastewnych IUNG moment aresztowania naszego kolegi Edwarda Szeleźniaka, u którego w trakcie rewizji esbecy znaleźli – o czym dowiedziałem się później – kilkanaście jedno kartkowych kalendarzy na 1984 r. z rysunkiem skopiowanym z okładki Nr 35(43) Biuletynu Informacyjnego "Solidarność Ziemi Puławskiej"[17]. Ponad to niemal całą noc poprzedzającą aresztowanie Tadeusza Skiby, które miało miejsce 27 grudnia przegadaliśmy w moim mieszkaniu (jego mieszkanie było już obserwowane przez dwóch panów siedzących w samochodzie z wygaszonymi światłami na ul. Izabelli), analizując sytuację i dociekając co SB może wiedzieć na podstawie zeznań osób dotychczas przesłuchiwanych, z których większość, nie posiadając cech wymaganych od konspiratorów, poddana naciskom, które przerastały ich odporność psychiczną, nie sprostała oczekiwaniom, jakie w nich pokładali liderzy.
W trakcie tej rozmowy miałem chwilę osobistej satysfakcji, gdy Tadeusz Skiba przyznał mi rację w sporze, który toczyliśmy od 13 grudnia 1981 r. Fakty przekonały go bowiem, że próba zakonspirowania struktur "Solidarności" powstałych przed 13 grudnia, była ogromnym błędem. Żeby być działaczem w strukturach legalnych wystarczy bowiem mieć ogólną orientację w sytuacji politycznej i instynkt społecznika; w konspiracji bardziej liczą się natomiast takie cechy jak lojalność wobec kolegów oraz stawianie dobra organizacji wyżej niż bezpieczeństwo własne, które to cechy wykluczają możliwość zapewnienia sobie bezkarności kosztem organizacji, do której się należy lub współpracowników. Dlatego też lepsza okazała się moja propozycja: budowanie struktur konspiracyjnych od nowa w oparciu o więzi rodzinne i towarzyskie oraz proponowanie uczestnictwa w tych strukturach tylko kandydatom o wypróbowanej odwadze cywilnej i gotowości do ponoszenia konsekwencji swojej działalności bez obciążania kolegów.
Wychodząc ode mnie nad ranem Tadeusz Skiba oświadczył, że jeszcze dziś spodziewa się aresztowania i że ma zamiar pokazać wszystkim sypiącym na wyścigi współpracownikom, jak powinien zachować się człowiek honorowy. Jak wykazały późniejsze wydarzenia - słowa dotrzymał.
Ja byłem już wówczas związany wyłącznie z konspiracyjną grupą "Familia"[18] Nie należąc zatem do struktury zorganizowanej przez Tadeusza Skibę czułem się względnie bezpiecznie. To bezpieczeństwo rychło okazało się złudne, gdyż część aresztowanych członków puławskiego podziemia, skuszona obietnicą amnestii i darowania "win" zaczęła sypać swoje konspiracyjne kontakty, wskutek czego aresztowania działaczy "Solidarności" w Puławach przybrały charakter łańcuszkowy (tzn. aresztowanie jednego owocowało niemal natychmiastowym aresztowaniem współpracujących z nim kolegów)[19]. Okazało się później, że w rezultacie wcześniejszych dochodzeń mnie SB przypisała (słusznie) udział w konspiracyjnym zebraniu na Marynkach dnia 13.grudnia 1981 r. w południe oraz kolportaż wydawnictw drugiego obiegu[20], który miałem uprawiać posługując się hasłem "Czy ma pani książkę Remarque`a?". Wytworzył się nawet swoisty rytuał funkcjonujący już do końca PRL, że przy każdym przesłuchaniu zadawano mi podchwytliwe pytania o to hasło i o Marynki, a ja niezmiennie z oburzeniem wypierałem się obydwu tych uczynków.
Do Zakładu Roślin Pastewnych, gdzie wówczas pracowałem, dwaj panowie z SB przyszli 29 grudnia tuż po rozpoczęciu pracy i nie pozwalając nawet zawiadomić kierownika Zakładu o aresztowaniu konwojowali mnie do domu na kilkugodzinną rewizję, której plony okazały się nader mizerne. Od początku stanu wojennego wszystko, co mogło by zainteresować SB, przechowywałem bowiem w piwnicach zaprzyjaźnionych sąsiadów, IUNGowskich emerytów: Janiny Dutkiewicz, Zofii Miczyńskiej oraz Jadwigi i Leonarda Zinkiewiczów.
W czasie drogi do domu w niemal wojskowym ordynku (pochód otwierał jeden z esbeków, ja postępowałem w środku a drugi esbek stanowił straż tylną, przy czym obydwaj udawali, że zupełnie się mną nie interesują) spotkaliśmy żonę aresztowanego wcześniej Tadeusza Skiby, Alicję. Chciałem zawiadomić ją o aresztowaniu więc na jej pytanie dlaczego o tej porze wracam do domu wskazałem moich towarzyszy o odkrzyknąłem, że nie idę dobrowolnie, ani że nie idę sam. Natychmiast do niej doskoczyli i zrazu chcieli aresztować ją również. Widocznie bardzo zależało im na tajemnicy. Jakoś udało mam się wytłumaczyć, że jest rzeczą normalną, że sąsiedzi przechodząc koło siebie wymieniają pozdrowienia i okolicznościowe uwagi.
Po rewizji przewieźli mnie razem z równocześnie aresztowanym kolegą z IUNG, Tadeuszem Deputatem do Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie przy ul. Narutowicza, gdzie do akcji włączył się niejaki pułkownik Trąbka[21], uchodzący za specjalistę od przesłuchiwania inteligencji, do której i mnie łaskawie zaliczono Rozpoczął od tego, że pokazał mi teczkę pękatą od dokumentów i oświadczył, że ma na mnie całą teczkę zeznań kolegów, więc lepiej, żebym do wszystkiego przyznał się dobrowolnie. Szybko zorientowałem się jednak, że ma na mnie tylko jeden donos a w dodatku fałszywy[22], więc nie wdając się w żadne dyskusje naiwnie powtarzałem jak mantrę, że przecież Pan Generał Jaruzelski 13 grudnia zawiesił NSZZ "Solidarność" więc ja, lojalny poddany zaprzestałem - jak kazano - wszelkiej działalności. Przetrzymawszy w niezłej kondycji serię jałowych nacisków i przesłuchań o których więcej piszę gdzie indziej[23], po upływie 60 godzin[24] spokojnie wróciłem do domu.
Znacznie gorzej powiodło się innym działaczom puławskiego podziemia. Celina Wójcik odsiedziała w Areszcie Śledczym w Lublinie niemal miesiąc, Edward Szeleźniak 2 miesiące, Zofia Wiśniewska i Andrzej Owczarz 3 miesiące a Zbigniew Zubowski i Grzegorz Wołczyk aż 7 miesięcy (do 2 sierpnia 1984 r.). Spośród działaczy aresztowanych na przełomie lat 1983/1984 najwyższą cenę za podziemną działalność zapłacił jednak Tadeusz Skiba, który aresztowany 27 grudnia przesiedział pierwsze 48 godzin w lubelskim areszcie MO przy ul. Północnej intensywnie przesłuchiwany przez płk. Trąbkę a następne kilka tygodni w areszcie przy ul. Południowej i został wprawdzie zwolniony już 25.01.1984 r., ale stało się to dopiero po ciężkim ataku serca, interwencji Dyrekcji IUNG i proteście znakomitej większości pracowników IUNG[25].
Przebieg zdarzeń, które miały miejsce po kilku tygodniach pobytu w areszcie przy ul. Południowej Tadeusz Skiba opisał po latach [26] następująco:
"Zdarzyło mi się zasłabnięcie 14 czy 15 stycznia[27], po przeniesieniu do nowej celi, akurat w chwili wchodzenia na górną pryczę. Spadłem na podłogę, rozciąłem sobie dosyć głęboko skórę koło nosa i straciłem przytomność. Współaresztowani zawiadomili klawisza, ten swojego przełożonego C. - zastępcę naczelnika więzienia, a on wezwał pogotowie. Przybyły lekarz stwierdził zawał. Zawieźli mnie do szpitala[28]. C. wysłał dwóch klawiszy, żeby mnie pilnowali. A ci – nie wiem, czy on im tak kazał, czy dla własnej wygody – przykuli mnie za nogę kajdankami do łóżka szpitalnego. A ponieważ sprawa przykucia mnie do łóżka, rozniosła się w podziemnej prasie nie tylko w Puławach, więc UB[29] chcąc to szybko wyciszyć spowodował wydanie przez prokuratora decyzji zwolnienia mnie z aresztu."
Sprawa dostała się na łamy podziemnej prasy za pośrednictwem żony aresztowanego, Alicji, która telefonicznie zawiadomiona przez lekarzy natychmiast po przewiezieniu go do Kliniki przybrała sobie do towarzystwa dwóch świadków (jednym z nich byłem ja, kto był drugim – nie pamiętam), z którymi jeszcze tego samego dnia udała się do Lublina. Po dłuższych korowodach z pilnującymi Tadeusza Skibę funkcjonariuszami, dzięki interwencji lekarzy, żonie udało się przez kilka chwil z nim porozmawiać. Obserwując to wszystko przez otwarte drzwi mogliśmy przekonać się naocznie, że nasz chory kolega był nadal przykuty za nogę do łóżka. Po naszym powrocie do Puław zdarzyła się rzecz, którą z uzasadnioną dumą wspomina Tadeusz Deputat. Mianowicie niemal wszyscy pracownicy IUNG spontanicznie podpisali protest przeciwko takiemu potraktowaniu naszego kolegi, mimo, że takie zbiorowe wystąpienie w stanie wojennym mogło spotkać się z dotkliwymi represjami[30]. Większość podpisała protest natychmiast, inni dopiero po potwierdzeniu faktu przykucia chorego do łóżka przez 3-osobową delegację Rady Naukowej IUNG[31]. A oto treść tego dokumentu (Załącznik 4):
Puławy, dnia 1.02.1984 r.
Prokurator Generalny PRL
Ul. Krakowskie Przedmieście
W a r s z a w a
W dniu 27 grudnia 1983 r. Został tymczasowo aresztowany nasz Kolega, pracownik naukowy Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, dr Tadeusz Skiba – wieloletni pracownik Instytutu, cieszący się nieposzlakowaną opinią. Jako człowiek, kolega i pracownik darzony był i jest przez nasze środowisko ogromnym zaufaniem, czemu wielokrotnie dawano wyraz powierzając Mu liczne funkcje społeczne i obywatelskie.
Rada Naukowa IUNG wystąpiła do Prokuratora Wojewódzkiego z poręczeniem i prośbą o zwolnienie dr Tadeusza Skiby z więzienia na okres śledztwa i umożliwienie odpowiadania przed sądem z wolnej stopy. Prośby tej, popartej autorytetem gremium naukowego, nie uwzględniono. Po kilkutygodniowym pobycie w warunkach więzienia śledczego dr Tadeusz Skiba w nocy dnia 25 stycznia br. Uległ zawałowi serca. Po kilku godzinach od wystąpieniu zawału, nieprzytomnego chorego skutego kajdanami odwieziono pod eskortą dwóch cywilnych funkcjonariuszy do Szpitala Klinicznego w Lublinie przy ul. Staszica. W tym stanie fizycznym kol. T. Skiba z kajdankami na rękach znalazł się w sali reanimacyjnej, gdzie dopiero na skutek zdecydowanego protestu personelu lekarskiego zdjęto Mu kajdany z rąk przykuwając Go za nogę do łóżka. Przez cały okres zabiegów funkcjonariusze odmawiali odstąpienia od łóżka chorego utrudniając tym samym akcję ratunkową i zwiększając jednocześnie zagrożenie dla zdrowia i życia chorego. W tych warunkach dr Tadeusz Skiba przebywał około 10 godzin. Dopiero dzięki staraniom rodziny, popartym stanowiskiem lekarzy, Wiceprokurator Wojewódzki w Lublinie uchylił areszt tymczasowy. Powyższe, oburzające fakty ustaliliśmy na podstawie informacji uzyskanych od personelu Szpitala Klinicznego przy ul. Staszica w Lublinie potwierdzonych przez chorego dr T. Skibę i Jego rodzinę.
Przedstawiony sposób potraktowania naszego kolegi i współpracownika, będącego w bardzo ciężkim stanie zmusza nas do wyrażenia zdecydowanego protestu przeciwko tak brutalnemu i antyhumanitarnego traktowania człowieka, nieuwzględniającego elementarnych zasad etyki i godności ludzkiej.
W środowisku naszym panuje głębokie oburzenie i tym protestem dajemy temu wyraz. Domagamy się wyjaśnienia i pociągnięcia do odpowiedzialności służbowej osób bezpośrednio winnych brutalnego i antyhumanitarnego traktowania dr Tadeusza Skiby oraz poinformowania nas – kto wydał polecenie i ponosi moralną i prawną odpowiedzialność za wyżej opisany przebieg zajścia.
Tego rodzaju praktyki organów śledczych stoją w jaskrawej sprzeczności z głoszonymi przez władze państwowe i polityczne deklaracjami i hasłami: odrodzenia, pojednania narodowego i praworządności.
Chcemy nadmienić, że dr Tadeusz Skiba nie jest podejrzany o żadne czyny kryminalne, a został zatrzymany z powodów politycznych.
Pracownicy Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach
Do wiadomości:
1. Sejmowa Komisja Wymiaru Sprawiedliwości, ul. Wiejska 3, Warszawa
2. Prymas Polski Kardynał Józef Glemp, ul. Miodowa 13/15, Warszawa
3. Obrońca dr Tadeusza Skiby, mec. W. Wysocki, Zespół Adwokacki nr 5, Lublin
4. Alicja Skiba, ul. Izabelli 5/5, Puławy.
Dokument tej treści podpisało aż 301 pracowników IUNG, ale pierwszy złożył na nim swój podpis autor listu i inicjator całej akcji, pracownik Zakładu Upowszechnienia IUNG, Aleksy Bornus.
Po latach okazało się, że w obronie Tadeusza Skiby wystąpiły wówczas również Rada Naukowa i Dyrekcja Instytutu[32] .
Puławska prasa podziemna zrelacjonowała te wydarzenia w sposób następujący:
Ponad 90% ogółu pracowników IUNG w Puławach podpisało i wystosowało ostry protest do Prokuratora Generalnego PRL w Warszawie, w którym piętnują sposoby postępowania pracowników milicji w Lublinie z aresztowanym pracownikiem naukowym IUNG dr Tadeuszem SKIBĄ. Protest został wystosowany, podpisy zebrano mimo prób dyrektora IUNG zatrzymania tej akcji /groźbą rozwiązania tej placówki naukowej/. Przypominamy, że dr T. Skiba /przewodniczący NSZZ Solidarność w IUNG Puławy/ został aresztowany 27 grudnia 83 r. I przebywał w ramach tzw. sankcji w areszcie lubelskim na ul. Północnej. Tam miał zawał serca . Potłuczonego i w bardzo ciężkim stanie przewieziono go do szpitala przy ul. Staszica – skutego kajdankami! Dozorowało go ponadto dwóch funkcjonariuszy SB. W szpitalu dopiero po ostrej interwencji ordynatora i protestach personelu, zdjęto choremu kajdanki z rąk, natomiast przykuto go kajdankami za nogę do ramy łóżka. "Ochrana" SB-owska dalej stała przy tak ubezpieczonym chorym – w "przepisowej" odległości 1 m. Więc mamy następny przykład humanitaryzmu w stylu Gestapo. Protest pracowników IUNG przekazano do wiadomości Sejmowej Komisji Sprawiedliwości, kardynała Józefa Glempa i żony T. Skiby, A. Skibowej. /Redakcja w całej rozciągłości popiera protest i kieruje serdeczne współczucie na ręce Rodziny szanownego dr Tadeusza Skiby/.
Odnotujmy pierwszy efekt wystosowanego protestu. Otóż 9 lutego przybył do IUNG przedstawiciel Prokuratury Wojewódzkiej z Lublina. Spotkał się w najmniejszej salce pałacowej /tzw. Recepcyjna/ z ...dyrekcją IUNG, sekretarzem PZPR K. Chłopeckim i kilkoma dobranymi członkami PZPR. Zebrania całej POP "przedstawiciel" nie życzył sobie. Nad czym radzono? - nie ważne. W każdym razie większość z tych kilku obecnych nie podpisała protestu motywując to tym, że wykorzystać to może podziemie. Wspaniała moralność. Na szczęście nie ma wielu tych.....!"[33]
W wyniku tych wszystkich zabiegów oraz prawdopodobnie powtórnego ataku serca 25 stycznia 1984 r.[34] Tadeusz Skiba został ostatecznie zwolniony z Aresztu Śledczego w Lublinie. Do domu powrócił jednak dopiero 14 lutego[35]. Dalsze losy osób najbardziej poszkodowanych w wyniku wielkiej wsypy przedstawił Julian Migdal[36] w swojej mowie podczas pogrzebu Tadeusza Skiby:
"Nie był to jednak koniec kłopotów Tadeusza Skiby z władzą ludową. Śledztwo przeciwko Niemu oraz dziewięciu innym działaczom podziemnej Solidarności (A. Owczarz, Z. Zubowski, J. Migdal, E. Szelęźniak, G. Wołczyk, C. Wójcik, A. Zubowski, W. Rozmus[37]) trwało nadal i w dniu 18 lipca 1984 r. zmaterializowało się w postaci aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej w Lublinie (I Ds.354/83/S). Pan Wiceprokurator mgr. P. Dudzik "oskarża Tadeusza Skibę /.../ zatrudnionego w IUNG w Puławach w charakterze adiunkta (tymczasowo aresztowanego od 27 grudnia 1983 r. do dnia 25 stycznia 1984 r. k.743.928) o to, że w okresie od grudnia 1981 r. w miejscu jak w pkt. I. pełnił czynności kierownicze w Komisji Zakładowej rozwiązanego NSZZ Solidarność działającej w miejscowym Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa zajmując się rozpowszechnianiem wydawnictw tego związku, zawierających treści lżące, wyszydzające i poniżające naczelne organy PRL, fałszywe wiadomości mogące wyrządzić poważną szkodę interesom PRL oraz treści nawołujące do podejmowania działań mających na celu wywołanie niepokoju publicznego tj. o czyn z art. 278 &3 kk. 271 & 1 kk. w zw. z art. 273 & 2 kk. art. 282 & 1 w zw. z art 10 & 2 kk[38].
Do rozprawy jednak nie doszło (umorzenie) o czym 26 lipca 1984 r powiadomiła zainteresowanych Prokuratura Rejonowa w Puławach stwierdzając, że czyny zarzucane im w akcie oskarżenia należą do kategorii przestępstw podlegających amnestii, wymienionych w art. 1 pkt. 3 lit. J – ustawy z 21 lipca 1984 r. o amnestii, stąd na mocy art 2. ust.2 tejże ustawy należało orzec jak na wstępie."[39]
Osoby podejrzewane o działalność opozycyjną podlegały jednak nadal permanentnej inwigilacji a co jakiś czas byliśmy wzywani na "badania kontrolne" bez wyraźnej przyczyny[40].
Po niespełna 12 latach umorzony w następstwie amnestii proces Andrzeja Owczarskiego i 9 innych Puławiaków jeszcze raz powrócił na wokandę sądową za sprawą Rzecznika Praw Obywatelskich, Janusza Kochanowskiego, który 23 maja 2006 r. z urzędu wniósł do Sadu Najwyższego kasację wyroku z 26 lipca 1984 r. wydanego przez Sąd Rejonowy w Puławach. W kasacji tej RPO na podstawie art 521 Kpk zaskarżył ten wyrok w całości na korzyść wszystkich 10 oskarżonych zarzucając mu m.in. rażące naruszenie prawa karnego materialnego... polegające na przyjęciu... że działania oskarżonych miały charakter czynów społecznie niebezpiecznych, podczas gdy w rzeczywistości działali oni zgodnie z żywotnymi interesami społeczeństwa polskiego. W uzasadnieniu Rzecznik Praw Obywatelskich podzielił pogląd Sądu Najwyższego z 12 mają 1992 r., że kontynuowanie działalności związkowej i konspiracyjne organizowanie jej struktur nie przekraczało przynależnych każdemu obywatelowi praw gwarantowanych ratyfikowanym przez PRL Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych, uchwalonym przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w dniu 16 grudnia 1966 r. Zdaniem Rzecznika ocena prawna zarzucanego oskarżonym zachowania nie może być dokonana bez uwzględnienia ogólnej sytuacji społeczno-politycznej panującej w Polsce w tym czasie. Należy mieć na uwadze, że oskarżeni prowadząc działalność w strukturach NSZZ Solidarność, bądź pełniąc w nich czynności kierownicze uznali za swój moralny i patriotyczny obowiązek przeciwstawić się środkami pokojowymi, wprowadzonemu wbrew woli Narodu Polskiego, stanowi wojennemu, a zatem stwierdzić należy, iż czyny zarzucane oskarżonym nie zawierały elementu materialnego przestępstwa, to znaczy w ogóle nie nosiły cech społecznego niebezpieczeństwa w ujęciu kk. z 1969 r. Co więcej, stwierdzić należy, że działania podejmowane przez oskarżonych nie tylko nie wyrządzały społeczeństwu żadnej szkody, ale wręcz stanowiły wyraz działań na rzecz tego społeczeństwa i narodu, zmierzając w kierunku dokonania zmian demokratycznych i ustrojowych, które w kilka lat później istotnie nastąpiły" (Załącznik 6).
Ostateczny finał postępowań sądowych w następstwie wielkiej wsypy w puławskim podziemiu solidarnościowym na przełomie lat 1983/1984 stanowiła rozprawa kasacyjna przed Sądem Najwyższym 5 grudnia 2006 r. (Załącznik 7), w trakcie której Sąd Najwyższy – Izba Karna w Warszawie w całości uwzględnił kasację wniesioną przez Rzecznika Praw Obywatelskich, Janusza Kochanowskiego w dniu 23 maja 2006 r., zaskarżającą postanowienia Sądu Rejonowego w Puławach z dnia 26 lipca 1984 r. w przedmiocie zastosowania amnestii i umorzenia postępowania karnego w stosunku do wszystkich oskarżonych, uchylił zaskarżone postanowienia i na podstawie art. 17 par. 1 pkt 2 k.p.k. umorzył postępowanie karne wobec Andrzeja Owczarza, Zbigniewa Ryszarda Zubowskiego, Tadeusza Skiby, Juliana Henryka Migdala, Edwarda Franciszka Szeleźniaka, Grzegorza Ignacego Wołczyka, Cecylii Wójcik, Zofii Wiśniewskiej, Andrzeja Jana Zubowskiego i Władysława Rozmusa. W uzasadnieniu Sąd Najwyższy wywiódł, że ...oskarżeni motywowani zasługującymi na szacunek intencjami podjęli w wysokim stopniu ryzykowną działalność, w ramach której w pokojowy sposób domagali się poszanowania przez władze swobód obywatelskich i ustanowienia w Polsce demokratycznego ustroju. Zarzucane oskarżonym czyny wypadało zatem ocenić nie tylko jako pozbawione cech społecznej szkodliwości, ale jako ze wszech miar społecznie korzystne i pożądane.(Załącznik 8).