O Trzech Takich

« poprzednie Wszystkie strony następne » (Strona 3 z 16)

Przeszukanie zatrzymanych nie było zbyt dokładne, gdyż przy S. Głażewskim nie znaleziono m.in. pliku ulotek wetkniętych za pasek od spodni. W czasie transportu, mimo, że ręce miał skute kajdankami, zdołał on wepchnąć te ulotki w szparę między siedzeniem a oparciem fotela. Opis Prokuratora T. Korczaka uzupełnić również należy informacją, że w pierwszej klatce schodowej, do której weszli aresztowani wkrótce plakaciarze zastali oni świeżo przyklejone dwie ulotki o podobnej treści wobec czego wycofali się z zamiaru powieszenia własnych.[18] Fakt ten zmienia w relacji prokuratora tylko to, że zamiast trzech ulotek o których rozplakatowanie byli sądzeni i skazani, zdołali oni powiesić tylko jedną. Wyjaśnić należy również przyczyny, dla których trzej młodzi, wysportowani[19] ludzie, mający w dodatku kilkadziesiąt metrów przewagi nad szarżującymi napastnikami, pozwolili się pojmać i powiązać jak barany i zawieźć do kryminału. Przyczyną tego stanu rzeczy było zaniedbanie wcześniejszego rozpoznania terenu. Dopiero w chwili ataku funkcjonariuszy MO, plakatujący zorientowali się, że mają za plecami narożnik wysokiego płotu otaczającego plac budowy. Sforsowanie tego płotu było wprawdzie możliwe, ale nie dla wszystkich członków grupy, wobec czego tej drogi ucieczki zaniechali. Natomiast oczywistym ich błędem, który trzeba położyć na karb niedoświadczenia, było przeoczenie możliwości pozbycia się obciążających dowodów (ulotki, nożyczki, klej) w trakcie kilkudziesięciometrowej ucieczki w ciemnościach.

Po zatrzymaniu plakaciarzy zapakowano do milicyjnej “suki” i nie szczędząc im urągliwych epitetów przewieziono na komendę MO w Puławach, gdzie zostali poddani wstępnemu przesłuchaniu. W tym samym czasie w mieszkaniach ich rodziców odbywały się drobiazgowe rewizje. Siedmiu uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy wkroczyło do naszego mieszkania o godzinie 21.20. Dowodził nimi tęgi, gburowaty oficer, który odmawiając podania podstawy prawnej przeszukania, swojego nazwiska i numeru służbowego a nawet przyczyny najścia, dosyć brutalnie spędził wszystkich domowników do jednego pokoju oddając ich pod straż jednego ze swoich podwładnych. Drugi funkcjonariusz zajął stanowisko w przedpokoju, prawdopodobnie polując na ewentualnych gości. Reszta z dowódcą na czele zajęła się gruntownym przeszukiwaniem szaf, szafek, tapczanów itp. Po jakimś czasie nawiązał się jednak, w dużej mierze jednostronny, oszczędny kontakt słowny z dowódcą bojówki, który wykazywał wyraźne skłonności dydaktyczne głęboko osadzone w naukach Marksa-Lenina. Przejawiały się one tym, że za każdym razem, gdy w naszym mieszkaniu znalazł coś co w jego mniemaniu nie zgadzało się z “generalną linią Partii” lub godziło w “międzynarodowy interes proletariatu” (np. egzemplarze Tygodnika Powszechnego, Tygodnika “Solidarność” czy legalnych biuletynów związkowych), wygłaszał pod naszym adresem dyskurs tej mniej więcej treści: “Jeśli rodzice czytają coś takiego, to nie dziwota że synka wychowali na kryminalistę”. Z treści tych monologów mogliśmy wyciągnąć wniosek, że naszego najstarszego syna kompanioni funkcjonariuszy, którzy złożyli nam wizytę trzymają pod kluczem z przyczyn politycznych i że tej właśnie okoliczności zawdzięczamy przywilej podejmowania w naszym domu tak miłych gości. Tymczasem pozostali dwaj nasi synowie uczyli się socjalistycznej praworządności każdy na swój sposób: 15-letni Krzysztof zaciekle broniąc zomowcom dostępu do swoich skarbów, a 8-letni wówczas Łukasz pozornie nie zwracając uwagi na to, co się wokół niego dzieje, nieruchomo siedząc w fotelu i kurczowo ściskając jego poręcze tak, że zbielały mu kostki u rąk.

Po rozgrzebaniu szaf z ubraniami, szafek kuchennych i tapczanów oraz nieudanej próbie przeglądania prywatnej korespondencji, którą to próbę stanowczo udaremniła im moja żona, funkcjonariusze ochoczo przystąpili do przeglądania książek. Z początku sumiennie kartkowali każdy egzemplarz zaglądając również pod obwoluty. Jednak po jakiejś pół godzinie zorientowali się, że przy tym tempie pracy nie zdołają zakończyć przeszukania przed upływem tygodnia, gdyż przed nimi stało jeszcze zadanie skontrolowania przynajmniej 3,5 tysiąca tomów. Resztę księgozbioru przejrzeli więc bardzo pobieżnie i po około dwóch godzinach zakończyli przeszukanie naszego mieszkania. Plon akcji był mizerny: nie znaleźli żadnych ulotek, zabrali tylko kilka egzemplarzy wydawnictw drugiego obiegu m.in. paryskiej Kultury odmawiając spisania protokołu konfiskaty naszej własności. Następnie niemal cała ekipa udała się na rewizję do mieszkania rodziny Jakuba Skiby w sąsiednim budynku. Z nami pozostał tylko jeden uzbrojony funkcjonariusz, który miał pilnować, żebyśmy nie nawiązali kontaktu z kimkolwiek z zewnątrz. Założył swoją kwaterę w przedpokoju, a nam na miejsce pobytu wyznaczył jeden z pokojów, pilnie wsłuchując się w treść naszych rozmów. Po pewnym czasie nasz opiekun łaskawie zgodził się na to, abyśmy przeszli do kuchni i zjedli kolację. Wtedy właśnie żona, widząc, że wykazuje on wyraźne oznaki zmęczenia i przemarznięcia[20] zaproponowała mu szklankę gorącej herbaty i posiłek przy wspólnym stole. Odmówił, ale odtąd opuściła go arogancja i zaczął nas traktować nieomal przyjaźnie. Zgodził się nawet usiąść na podanym mu stołku widząc, że jego postawa na baczność z bronią u nogi wyraźnie nas deprymuje, a nawet poinformował nas o przyczynach najścia i aresztowaniu chłopców. Późnym wieczorem cała akcja została zakończona, posterunek w naszym przedpokoju zwinięty i nareszcie mogliśmy przystąpić do narady co wypada nam uczynić nazajutrz[21].

Opisuję to wydarzenie tak drobiazgowo, gdyż to pierwsze nasze zetknięcie się oko w oko z rzeczywistością stanu wojennego wywarło na nas wszystkich niezatarte wrażenie. Późniejsze konfrontacje z „chłopcami od Kiszczaka” traktowaliśmy już jako normalkę.

Przypisy

  1. Wyrok Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Ośrodku Zamiejscowym w Lublinie, w sprawie przeciwko Grzegorzowi Dariuszowi Nakoniecznemu s. Jana, Jakubowi Skibie s. Tadeusza i Stanisławowi Jackowi Głażewskiemu s. Stanisława z 10 lutego 1982 r., Sygn.Akt So. W.41/82 Rw.136/82.
  2. Cała trójka znała się od zawsze, gdyż ich rodzice byli pracownikami IUNG w Puławach, co sprawiło, ze razem chodzili do przedszkola Nr 1 przy ul. Kościelnej i Szkoły Podstawowej Nr 2 przy ul. Gagarina (obecna Aleja Mała), razem wyjeżdżali na kolonie i obozy wakacyjne, wreszcie spotkali się w jednej klasie LO im. ks. A.J. Czartoryskiego i razem zdali maturę. W okresie dzieciństwa i młodości mieszkali po sąsiedzku a dwaj z nich (S. Głażewski i J. Skiba) wychowali się nawet na jednym podwórku.
  3. „Suka” to powszechnie wówczas używana nazwa milicyjnego radiowozu.
  4. Losy te opisałem na przykładzie jednego z trójki, Stanisława Głażewskiego, gdyż dysponowałem dokumentami dotyczącymi jedynie jego. Losy dwóch pozostałych uczestników tych wydarzeń były zresztą bardzo podobne.
  5. MO to popularny skrót nazwy Milicja Obywatelska, organizacji, która pełniła wówczas funkcje policyjne. W przeciwieństwie do obecnej Policji MO była skrajnie upolityczniona.
  6. Akt Oskarżenia w sprawie przeciwko Grzegorzowi Dariuszowi Nakoniecznemu s. Jana, Jakubowi Skibie s. Tadeusza i Stanisławowi Jackowi Głażewskiemu s. Stanisława z 9.01.1982 r., Znak akt. Pg Śl. II/10/81, s.3.(Załącznik 1).
  7. S.T. Głażewski – W imię "Solidarności", Wyd. Towarzystwo Przyjaciół Puław, Puławy 2010, s. 26.
  8. Paweł Nakonieczny – wówczas uczeń Liceum im. ks. A.J. Czartoryskiego w Puławach
  9. Jan Nakonieczny, pracownik IUNG, przed 13 grudnia 1981 r. działacz MKZ NSZZ “S” Regionu Środkowo-Wschodniego w Lublinie oraz Zarządu Oddziału NSZZ “S” Ziemia Puławska
  10. Znaczną część dnia roboczego poświęcali temu procederowi m.in. pracownicy IUNG, Zbigniew Mazur i Andrzej Lipa.
  11. W czasie strajku w ZA Puławy (14 - 19.12.1981 r.) proceder ten uprawiali głównie Czesław Stolar i Zdzisław Wiśniewski.
  12. Pracownica Zakładu Mikrobiologii IUNG, żona przewodniczącego KZ NSZZZ “S” w IUNG, Tadeusza Skiby, matka studenta Jakuba Skiby.
  13. 5 marca 1982 r. Paweł Nakonieczny stanął przed Kolegium ds. wykroczeń i - wobec doskonałej opinii ze szkoły i braku wiarygodnych dowodów winy z wyjątkiem niezbyt przekonywujących zeznań funkcjonariuszy MO, którzy go zatrzymali - został uniewinniony.
  14. 21 grudnia 1981 r. mec. Słowiński zaskarżył wyrok na A. Skibową załączając do rewizji bardzo pochlebną opinię Kierownictwa Zakładu Mikrobiologii z 19 grudnia 1981 r., w którym skazana pracowała, a po kilku dniach również poręczenie Dyrekcji IUNG z 23.12 (Załącznik 3). W wyniku tych zabiegów 19 stycznia 1982 r. odbyła się rozprawa rewizyjna, w trakcie której wyrok został zmieniony na 6 mies. więzienia w zawieszeniu z obowiązkiem potrącania 15% wynagrodzenia za pracę oraz zapłacenia grzywny. Ostatecznie po miesiącu więzienia, w końcu stycznia 1982 r. Alicja Skibowa wróciła do domu.
  15. Akt Oskarżenia w sprawie przeciwko: Grzegorzowi Dariuszowi Nakoniecznemu s. Jana, Jakubowi Skibie s. Tadeusza i Stanisławowi Jackowi Głażewskiemu s. Stanisława z 9.01.1982 r., Znak akt. Pg Śl. II/10/81.
  16. W tym numerze Informatora Strajkowego zamieszczony został tekst pt: „Stan wojenny – przeciw komu?”, a w nim m.in. następujące konstatacje: Na tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia, które są tradycyjnym okresem pokoju i pojednania, gen. Jaruzelski zafundował społeczeństwu stan wojenny. Podobnie jak w pamiętnych dniach Grudnia 1970 na ulicach miast pojawiły się czołgi i samochody pancerne. Wbrew woli społeczeństwa, nie pytając o zdanie Sejmu PRL władza zdecydowała się na krok, który może mieć nieobliczalne następstwa. Wszystko było przygotowane zawczasu: szczegółowe przepisy dekretu o stanie wojennym, oddziały ZOMO często przebrane w mundury wojskowe, zapasowe studia telewizyjne. Jednocześnie rząd mówił o Froncie Porozumienia Narodowego, o gotowości do rozmów. Wiadomo już co to za front. Front przeciwko społeczeństwu... Naiwna jest wiara, że społeczeństwo polskie można złamać siłą, że jakikolwiek problem można rozwiązać przemocą. Robotnicy nie dali się zastraszyć. Świadczą o tym nasilające się w całym kraju strajki. „Solidarność” zaskoczono perfidnym chwytem, aresztowano przywódców, ale związek nie dał się złamać. Tworzą się nowe struktury, składające się z ludzi, którzy dotychczas się nie ujawniali. W nowych warunkach brak doświadczenia zastępuje instynkt właściwy Narodowi Polskiemu, nabyty podczas wielu wieków walk narodowo-wyzwoleńczych. Działać należy zdecydowanie lecz rozważnie. Jak dotąd pewną rozwagę wykazuje także władza. Szczególnie wojsko nie ma jak widać ochoty do wystąpień przeciwko społeczeństwu. Za wszelką cenę trzeba uniknąć przelewu krwi. Najważniejsze jest życie ludzkie, zarówno robotnika, jak żołnierza czy milicjanta. Praw ludzkich nikogo pozbawić nie można. Stalinizm się nie powtórzy. Solidarni, rozważni i zdecydowani – ZWYCIĘŻYMY! (Cyt. Za: Piotr Wojtowicz - NSZZ „Solidarność” Ziemi Puławskiej w latach 1980-1981 Praca magisterska napisana w Zakładzie Myśli Politycznej XIX i XX wieku, Lublin 2004., s.131.
  17. Zaiste wielkie musiało być wzburzenie tych trzech młodych ludzi, jeśli zaryzykowali wolność dla rozkolportowania wydawnictwa, które w tym czasie było już kompletnie zdezaktualizowane, gdyż strajk w Stoczni Gdańskiej, gdzie rezydował Krajowy Komitet Strajkowy, podobnie jak strajk w kopalni „Wujek” został spacyfikowany już 2 tygodnie wcześniej, 16.12, a strajk w puławskich Z.A. - 19.12. W chwili rozlepiania ulotek, 23.12 dogorywał również strajk w Hucie Katowice (spacyfikowany właśnie 23.12) a trwał jedynie strajk w kopalni „Piast” (do 28.12). W tych warunkach kolportowanie materiałów nawołujących do strajku generalnego, większego sensu już nie miało. Trzeba również stwierdzić, że kolportując te materiały młodzi ludzie ryzykowali szczególnie dużo, bo całą swoją przyszłość. A wszyscy trzej mieli niemałe ambicje zawodowe, całkowicie zresztą usprawiedliwione postępami w nauce. Dziś, po 28 latach, jeden z nich jest profesorem neurobiologii na angielskim Uniwersytecie w Keele, drugi piastuje stanowisko wiceprezydenta miasta Puławy, a trzeci jest członkiem Zarządu Narodowego Banku Polskiego.
  18. Stanisław Głażewski – informacja ustna.
  19. S. Głażewski był np. rekordzistą SP Nr 2 i LO im. Ks. A.J. Czartoryskiego w Puławach w biegach krótkich i członkiem Sekcji Lekkoatletycznej klubu sportowego “Wisła”.
  20. Trwała właśnie jedna z “zim stulecia”, które regularnie prześladowały obywateli PRL.W czasie takich zim kaloryfery były ledwie letnie i w domu chodziło się w kufajkach lub kożuchach.
  21. W kalendarzyku mojej żony pod datą 22.12.1981 r. znalazłem następujący zapis: „Kuba S. dostał z sądu pozwolenie na widzenie się z matką”, a pod datą 23.12.1981 r.: Kuba, nasz Stasio i Cezary jadą do Lublina do więzienia. Wyśmiano ich i pozwolenie też. Wrócili wzburzeni ok. 18.00. O 21.20 u nas rewizja, u Tadziów S. też. Dowiadujemy się że chłopcy zostali zatrzymani razem z Grzesiem N. jak nalepiali ulotki”.
  22. Ojciec Grzegorza Nakoniecznego, Jan zagrożony internowaniem musiał się ukrywać, wobec czego my dwaj przejęliśmy opiekę również nad jego synem.
  23. W kalendarzyku mojej żony pod tą datą widnieje zapis: „Dziś St. s. i Tadeusz S. odnaleźli chłopców w Prokuraturze Wojskowej w Lublinie. Areszt Śledczy na Południowej”.W tym miejscu muszę wyjaśnić, że moja żona mając na co dzień do czynienia z dwoma Stanisławami (mężem i synem) rozróżniała nas w ten sposób, że męża określała w swoim kalendarzyku kryptonimem „St.s.” (senior) a syna - „St.j.” (junior).
  24. Kilka lat temu lubelski IPN postawił prokuratorowi Lechowi Kochanowskiemu zarzuty związane z jego wyczynami w stanie wojennym.
  25. Że nie były to czcze pogróżki świadczy fakt, że 3 lutego 1982 r. został orzeczony wyrok 10 lat pozbawienia wolności dla Ewy Kubasiewicz za zorganizowanie strajku w Wyższej Szkole Morskiej.
  26. Dekret o stanie wojennym, przewidywał, że po godzinie milicyjnej, którą wyznaczono na 20-tą, bez specjalnej przepustki nikomu nie wolno pozostawać poza domem.
  27. Kilka lat później Małgosia Kibil została naszą synową
  28. Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu z 24 grudnia 81. Znak akt Pg.Śl. II/10/81.
  29. W kalendarzyku Zdzisławy Głażewskiej pod datą 25.12.1981 r. widnieje zapis: „Ja. p. Janka [Nakonieczna] i Tadeusz S[kiba] jedziemy do Lublina załatwić adwokata poleconego nam w Puławach. Jest to mec. Filipowski”.
  30. Moja żona zapisała pod datą 28.12.1981r.: „W prokuraturze ja, Stasiek [Głażewski] i Tadeusz [Skiba]. Pierwsze rozmowy z obrońcą płk. Kowalskim. Opłacamy adwokatów”.
  31. Odstąpienie od trybu dorażnego warunkowały tylko dwie przesłanki: znikomy stopień szkodliwości czynu lub zły stan psychiczny podsądnego. - Maciej Dubois – w "Zapiski ze współczesności". Polskie Radio pr. II. 20.01.2012, g. 11.45.
  32. Moja żona pod datą 4.01.1982 r. zapisała: „Widziałem się ze St.j. w Prokuraturze i rozmawiałam z nim .... Wygląda b. źle, jest przygnębiony”.
  33. Wyniki tych badań przyczyniły się później do zawieszenia wyroków wszystkim trzem oskarżonym, a naszemu synowi po uchyleniu aresztu pozwoliły na uzyskanie urlopu zdrowotnego i uniknięcie relegowania z uczelni.
  34. Maciej Dubois – w "Zapiski ze współczesności". Polskie Radio pr. II. 20.01.2012, g. 11.45.
  35. Np. 30.01. 1982 r. moja żona odnotowała w kalendarzyku: „Widzenia z chłopcami, nie pozwolono podać im ani okruszyny. Zaostrzenie przepisów”.
  36. Np. w kalendarzyku żony pod datą 19.01. znajduję notatkę: „Znów list od St. do nas i do Małgosi przesłany przez p. B”. Ów tajemniczy p. B. to towarzysz naszego syna z celi, aresztowany pracownik Z.A. Puławy, Zenon Benicki, który znalazł sposób, żeby na widzeniu, korzystając z nieuwagi pilnującego klawisza, przekazać żonie list nie tylko swój, ale i naszego syna.
  37. W kalendarzyku mojej żony pod datą 23.01 znalazłem zapis: „Widzenie ze St[aśkiem Głażewskim] j[uniorem], K[ubą Skibą] i G[rzesiem Nakoniecznym]. Wczoraj kipisz u K[uby Skiby] (kipisz to slangowa nazwa rewizji), a pod datą 30.01.: „Widzenie z chłopcami”.
  38. B. wychowawczyni wszystkich trzech aresztantów w klasie maturalnej, Matylda Leszek, żarliwa obrończyni ustroju PRL pokwitowała całą sprawę uwagą: „mają to, na co zasłużyli”, ale po namowach opinię jednak podpisała, podobnie jak Dyrektor L.O. Aleksander Chromiński, który w pamięci puławskiej opozycji demokratycznej i większości wychowanków z tamtych czasów, zapisał się jak najgorzej, czego materialnym dowodem był świński ryj znaleziony przez niego na wycieraczce i niezbyt pochlebne sentencje wypisywane na drzwiach po jego haniebnym zachowaniu w sprawie niepokornej nauczycielki, Izabeli Bronikowskiej.
  39. Pod datą 3 lutego 1872 r. moja żona zanotowała: „18,30 Msza św. w intencji chłopców. Przyjechała Ela i Ania [Sołtyńska] z Warszawy.
  40. Moja żona o wydarzeniach z 4.02.1982 r. miała do powiedzenia tylko tyle: „Rozprawa chłopców o godz. 9.00. Okropna. Przerwana i odłożona do 10.II”.
  41. W trakcie rozprawy wydarzyła się rzecz bez precedensu: oto prowadzący rozprawę Sędzia zagroził demonstracyjnie czytającemu gazetę i ostentacyjnie nie biorącemu udziału w procesie, adwokatowi Stanisławowi Filipowskiemu, że jeśli nie zmieni sposobu postępowania – oskarży go w Izbie Adwokackiej o działanie na szkodę oskarżonych. Zachowanie adwokata było prawdopodobnie jego reakcją na kategoryczną odmowę zapłacenia wielokrotnie wyższego honorarium niż przewidywał cennik. S. Filipowski domagał się tego, gdyż – jak twierdził – i tak zapłaci je podziemie a nie rodziny podsądnych.. My jednak uważaliśmy, że pieniędzmi społecznymi nie wolno nam szafować ponad niezbędną konieczność więc pretensji p. Filipowskiego do ekstra zarobku nie uznaliśmy.
  42. Moja żona pod datą 10.02.1982 r. zanotowała: „II cz. rozprawy, opóźniona, kończy się przed 12.00, ale wyrok po 17.00. Chłopców odprowadzają na komendę, my czekamy. G. - dwa lata w zawieszeniu na 4, St.j. I K. - 1,5 w zawieszeniu na 3.”
  43. Identyczny wyrok usłyszał Jakub Skiba, natomiast Grzegorz Nakonieczny, jako prowodyr został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata, 20 tys. zł. grzywny i 7 tys. zł. opłat.
  44. W tamtych czasach łagodne wyroki w pierwszej instancji były z reguły zaostrzane w rozprawach rewizyjnych co sprawiało, że nawet sądy najbardziej przychylne dla oskarżonych starały się ferować wyroki raczej surowe (byle w zawieszeniu) ale na tyle dobrze uzasadnione, by ostały się w procesie rewizyjnym.
  45. W kalendarzyku żony pod datą 11.02.1982 r. znalazłem zapis: „St[asiek Głażewski] s[enior] i Ala [Skibowa] pojechali rano po chłopców, wrócili ok.17.00”, a pod datą 12.02.: „Spotkanie u nas chłopców i rodziców. Jakieś awersje wśród chłopców, ale wszystko dobrze się skończyło.”
  46. Popularna choć nieoficjalna nazwa Krajów Demokracji Ludowej, t.zn. wszystkich satelitów ZSRR.
  47. Moja żona: „14 chłopcy rozjeżdżają się do swoich uczelni. G[rześ Nakonieczny]. i St[asiek Głażewski] j[unior] nie dostają się do pociągu o 16.20, dopiero o 19.00. Przyjeżdżają b. późno do Warszawy”.
  48. Na Uniwersytet Warszawski nasz syn przeniósł się po roku studiów na lubelskim UMCS dopiero 1 października, a od 14 grudnia na Uczelni trwał strajk okupacyjny, w którym aktywnie uczestniczył.
  49. Prof. Henryk Samsonowicz był pierwszym „solidarnościowym” rektorem UW. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego prof. Samsonowicz piastował stanowisko ministra Edukacji Narodowej.
  50. Pod datą 1 marca 1982 r. moja żona zapisała: „Wiadomość od adw. że jest rozprawa rewizyjna. St[asiek Głażewski].j[unior] wychodzi ze szpitala na własne żądanie [z wcześniejszych zapisków żony wynika, że chorował na anginę], ma dość „więzienia”.
  51. Był to taki prowincjonalny odpowiednik pensji pani Latter z "Emancypantek" Bolesława Prusa.
  52. Warszawska Rada Adwokacka na wniosek swego Dziekana, Macieja Dubois już 13 grudnia podjęła uchwałę, wzywającą wszystkich obrońców do bezkompromisowej obrony wszystkich, których dotknęły represje stanu wojennego, wszechstronnej pomocy internowanym oraz do bezwzględnego przestrzegania etyki zawodowej a nazwiska Macieja Dubois i Edwarda Wende jako osób, do których należy zgłaszać się po pomoc prawną, widniały w ogłoszeniach instruujących rodziny represjonowanych, kolportowanych we wszystkich warszawskich parafiach. - Maciej Dubois w "Zapiski ze współczesności". Polskie Radio pr. II. 20.01.2012, g. 11.45.
  53. Odmowa przyjęcia honorarium lub obrona za symboliczne honorarium traktowano wówczas jako przestępstwo zagrażające wydaleniem z zawodu. - Maciej Dubois w "Zapiski ze współczesności". Polskie Radio pr. II. 20.01.2012, g. 11.45.
  54. W kalendarzyku żony pod datą 3.03.1982 r. czytam: „Jestem w Warszawie. Załatwiłam adwokata – p. Dubois z pomocą Eli. Wracam do Puław ze St. j. Ma zwolnienie lekarskie do 5.III., a pod datą 4.03.: St. j. dostaje zawiadomienie z Sądu Najw. o terminie rozprawy – 25.III. Przeżył to jakoś. Myślałam, że będzie gorzej.”
  55. Moja żona pod datą 7 marca 1982 zanotowała: „Posiedzenie zainteresowanych rodzin w sprawie rewizji i adwokata. Postawa Kuby wyjątkowo niesympatyczna”.
  56. Pod datą 8.03 w kalendarzyku mojej żony widnieje zapis: „Jestem w Lublinie z Tadeuszem. Załatwiamy zrzeczenia adwokatów z dalszej obrony chłopców. Jednego „rzepa” trudno się było pozbyć – Kowalski” a pod datą 9 marca: „Jutro jedziemy do Warszawy, do p. Dubois.”
  57. 22 marca moja żona zapisała: W Warszawie u adwokata p. Dubois. Tu dopiero dowiadujemy się, że Kuba nie będzie na rozprawie bo jest w szpitalu. To działanie Skibów za naszymi plecami dobiło mnie ostatecznie. Mała scysja z Alą S., ale nie chciałam z nią rozmawiać”.
  58. Moja żona zapisała swoje wrażenia z rozprawy w następujących słowach: „25.III. Rozprawa chłopców przed Sądem Najwyższym w Warszawie – 20 min, p. D[ubois] b. dobry. Wyrok utrzymano. Odetchnęliśmy.”
  59. Według oceny Macieja Dubois Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego był sądem bardzo przyzwoitym, ferującym częstokroć wyroki znacznie łagodniejsze niż sądy powszechne.
  60. Dzięki temu orzeczeniu okres zawieszenia wyroku zakończył się Stanisławowi Głażewskiemu już 25 marca 1985 r dzięki czemu mógł on w przyszłości spełniać funkcję kuriera przewożącego z Warszawy do Puław diapozytywy i matryce podziemnego Tygodnika Mazowsze, z których drukowaliśmy kilkaset egzemplarzy tego pisma na użytek członków i sympatyków „Solidarności” w Puławach.
  61. Moja żona pokwitowała to zdarzenie następującym wpisem do swojego kalendarzyka pod datą 2.11.1982 r. : „St.j. u rzecznika Komisji Dyscyplinarnej na U.W”.
  62. Prof. Tomasz Umiński, Prodziekan Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego był aktywnym działaczem „Solidarności” na UW internowanym 13.12.1981 r. Jesienią 1982 r. prof. Umiński dowiedziawszy się od syna o moim internowaniu przysłał mi przez niego ciepłe wełniane skarpetki, które dobrze służyły mu w Ośrodku Odosobnienia dla Internowanych w Białołęce. Jestem Mu za to dozgonnie wdzięczny.
  63. W tym miejscu widnieje dokładny adres domowy Prof. Umińskiego, który pominąłem.
  64. Jest rzeczą ze wszech miar możliwą, że rzecznik Jacek Petzel nie odwoływał się od orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej z własnej inicjatywy, ale że był do tego zobligowany przez wszechmocną wówczas Podstawową Organizację Partyjną PZPR na UW lub nawet przez Służbę Bezpieczeństwa.
  65. Zaznaczyć w tym miejscu należy, że skazany cywil, Stanisław Głażewski nigdy nie zabiegał o kasację lub rewizję wyroku wychodząc z założenia, że zarzuty jakie mu postawił prokurator oceniane z perspektywy czasu i przemian politycznych jakie tymczasem w Polsce zaszły, nabrały charakteru cnót obywatelskich i raczej można się nimi szczycić, niż się ich wstydzić.
  66. Paweł Reszka - „Funkcjonariusz nadgorliwy”, Gazeta Wyborcza Lublin z 28-29 stycznia 2006, s. 3.
Czytany 35271 razy

Sponsorzy

solidarnosc

Wyszukaj

Multimedia

Statystyki

Dziś59
Wczoraj213
Wszystkich242307
Aktualnie jest 8  gości na stronie